Żakiet, szpilki, torebka i rękawiczki czyli ostatnie zakupy

Mam pretekst. Kupiłam nowy żakiecik, butki, długie rękawiczki (bo poprzednie gdzieś się zagubiły) i torebunię. Będzie o tym jak zacząć zmianę garderoby na taką, w której będziesz wyglądać lepiej.

Kiedyś było tak. Chodziłam sama po sklepach z ubraniami.  W większości przypadków, wychodziłam z czarną spódnicą. Dopóki Kasia nie zwróciła mi na to uwagi.

Kiedy po raz pierwszy zdecydowałam się na ten odważny krok czyli pójście na zakupy z kobietą, byłam dość dorosła, byłam lekko po trzydziestce. Poszłyśmy z  Kasią w przerwie na lunch. Przegląd półek, wieszaków, przymiarki i spotykamy się w kasie. Ja z czarną spódnicą w ręku. A Kasia pyta „Która to czarna spódnica w twojej szafie?”. Myślę. Rzeczywiście. Nie mam innych. Same czarne. „Eeee…. no, piąta… – i pospiesznie dodaję – ale ta ma kieszonki z tyłu, a tamte nie mają…”. Kasia przekręca głowę. Nie musi nic mówić, bo załapałam. Ma rację. Prawda boli. NIE POTRZEBUJĘ PIĄTEJ CZARNEJ SPÓDNICY.  Ale i tak ją wzięłam. Bo co? Miałam wyjść z pustymi rękami?

Na co chcę zwrócić uwagę? To był pierwszy raz, kiedy ktoś zwrócił mi uwagę na to z czym wychodzę ze sklepu. Warto na zakupy chodzić z kimś kto zachowa czujność i powie ci: to za obszerne, to za wąskie, za krótkie, za długie, ten fason ci nie pasuje, w tym pupę masz jak ‘odrzwia’, to podkreśla wałki z przodu, a to podkreśla wałki z tyłu, nie podkreśla tego co masz najlepsze itd. Aż w końcu: O!! A w tym wyglądasz jak LASKA! No i co z tego, że czasem wyjdziesz z pustymi rękami, ale za to jak wyjdziesz z czymś, to będziesz w tym wyglądać bardzo dobrze. A teraz tylko takie rzeczy warto mieć w szafie.

Przyznaję szczerze, że po Kasi była jeszcze baaardzo długa pustka, bo wydawało mi się jednak, że wiem bardzo dobrze w czym jest mi najlepiej. Trwało to tak, dopóki nie dotarło do mnie, że chyba pora wymienić ubrania, trochę zmodyfikować zaistniały, no nazwijmy to po imieniu, brak stylu. Podkreślam słowa ‘chyba’ i ‘trochę zmodyfikować’, bo byłam bardzo przywiązana do wszystkich moich własnych ukochanych włosienic. Dzisiaj tak mogę sobie lekko o tym pisać, ale wtedy czyli jakieś 2 lata temu, wcale to nie było ani łatwe, ani proste. Przyznaję, czułam, że coś jest nie tak, ale kompletnie nie miałam koncepcji jak to zrobić, aby było lepiej. I znowu poszłam na zakupy z kobietą, ale o tym przy kolejnej okazji.

To zadziwiające co ubranie potrafi zrobić z wyglądem i figurą. Kiedyś w to nie wierzyłam. Myślałam, że ‘ładnemu we wszystkim dobrze’ czyli, że to nie ma znaczenia w żadnym wypadku. Ale to nie prawda.

Tak więc krok pierwszy do zmian, to jeśli wybierasz się na zakupy, to idziesz na łowy z koleżanką! Bo wtedy dostaniesz obiektywną informację czy to, co chcesz kupić, poprawia twój wygląd czy wręcz przeciwnie.

Na zdjęciu moje ostatnie zakupy. Przyznaję, że zrobiłam je sama, ale miałam przedtem długi dzień przymiarek z Izą,  wszystkiego co mam w szafie i powoli zaczynam wiedzieć, co kupić gdy jest taka potrzeba.

Ostatnio kupiłam głównie dodatki, bo one powinny królować w szafie, a biorąc pod uwagę proporcje pomiędzy ubraniami a dodatkami, tych ostatnich mam niedostatek.

Uuu… zobacz ten żakiecik w pepitkę – uwielbiam go – krótki, spod którego widać talię, do założenia na co dzień i od święta. Uwielbiam ten kołnierz, który nie jest ciasno przy szyi, ale lekko ją odsłania, razem z fragmentem ramion. Miała być do tego wąska mała czarna. Dodatki raczej wieczorowe, bo taka akurat była potrzeba.

A jak Tobie podoba się ten zestaw?