Ponieważ okres postanowień noworocznych właśnie w pełni i niestety często po tygodniu lub po miesiącu wszystkie postanowienia idą w kąt, dzisiaj zapraszam gorąco do przeczytania wywiadu z Lisą McLellan, wyjątkową trenerką osób 50+ z którą rozmawiamy między innymi o tym co zrobić, aby łatwym sposobem skutecznie zacząć zmieniać swoje życie po 50-tce.
/Ewa/ Dlaczego postanowiłaś pracować z ludźmi 50+
/Lisa/ Na samym początku pracowałam z artystami, potem z dziećmi w szkołach. Dobre pytanie dlaczego pracuję z osobami 50+. Może dlatego, że zauważyłam taką potrzebę wśród otaczających mnie ludzi, a gdy już zaczęłam, doznałam kilku szczególnych rzeczy. Po pierwsze, mieliśmy czas, by naprawdę być razem. Ich słabości powodują więcej pokory i zmniejszają dumę, dzięki czemu relacja drugim człowiekiem jest lepsza, są wdzięczni za pomoc, miłość i uwagę, którymi ich obdarowuję.
15 lat temu, moi klienci byli starsi niż dzisiaj. Dzisiaj to raczej przedział 50-70, choć sporo jest pań w wieku 70-100. Kobiety, które zaczynały pracę ze mną 15 lat temu, sprawiają wrażenie znacznie młodszych, od tych które pojawiają się dzisiaj i są w ich wieku z czasów gdy zaczynałyśmy wspólną pracę.
To różnica w nastawieniu do własnego wyglądu, w nastawieniu do tego na co sobie pozwalają, co robią.
Ostatnie 10 lat to rewolucja w rozumieniu tego czym jest starość.
/Ewa/ A czym jest starość?
/Lisa/ Older is new cool.
/Ewa/ W jednej z rozmów mówiłaś o koncepcji życia do setki. Przy takim założeniu, każda z nas ma jeszcze 50 lat do przeżycia!
/Lisa/ Zrobiłam badanie jakiś czas temu i wnioskuję, że jesteśmy w trakcie zmiany polegającej na wydłużeniu życia i spokojnie będziemy dożywać setki. Policzyłam. Od setki odjęłam swój wiek i wyszło mi, że mam jeszcze przed sobą 43 lata życia! I to było jak olśnienie.
O Boże! Mam jeszcze tyle życia przed sobą! To nie jest czas, aby zwolnić tempo, zatrzymać się czy poddać się. To czas, aby się rozwijać, dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem. Teraz, gdy mam bogate doświadczenie, zaczynam być najlepszą wersją siebie.
Mam przed sobą wiele lat uczenia, wspierania i pomagania, by uczynić ten świat lepszym dla kobiet i wszystkich nas.
Bardzo mnie to odkrycie poruszyło.
A moi klienci w tym czasie narzekali na bóle, słabości swoje i innych, na nieakceptowane zmiany. Byłam w szoku, że tak widzą swoją przyszłość.
Ale potem przyszło kolejne odkrycie. Przecież oni widzą siebie i swoją przyszłość przez pryzmat swoich rodziców, którzy chorują, nie czują się dobrze, mają Alzheimera itd. I stopniowo stają się zniedołężniali. Dlatego wyobrażali sobie, że ich przyszłość jest taka sama. Ze mną było identycznie. Tak więc uwaga do wszystkich. Uważaj na to co sobie wyobrażasz.
Tak naprawdę, wszystko zależy od nastawienia. Jeśli będziesz myśleć, że jesteś stara, jeśli się poddasz, jeśli przestaniesz dbać o siebie, jeśli nie będziesz jadła zdrowo, jeśli przestaniesz chodzić i ćwiczyć, jeśli będziesz nosić ubrania, które będą cię postarzać, jeśli przestaniesz wierzyć w to, że nadal możesz być sexy, nadal możesz być piękna, wtedy na pewno szybko się zestarzejesz. Więc dlaczego miałabyś to robić?
Na zdjęciu od prawej: Lisa McLellan (trenerka), Ewa Maria Szulc (autorka wywiadu). Zdjęcia autorstwa Dan Voye.
/Ewa/ No to co zrobić, aby być wiecznie piękną i młodą?
/Lisa/ Istnie badanie osób mieszkających w tzw. „Blue Zones”, czyli w miejscach na ziemi, gdzie ludzie częściej niż gdziekolwiek indziej dożywają sędziwego wieku, są takie miejsca m. in. na Okinawie, Sycylii, w niektórych regionach USA….
/Ewa/ A w Kanadzie?
/Lisa/ Prawdopodobnie w okolicach Montrealu, w moim domu, hahaha!
Badanie pokazało, że w tych miejscach, ludzie mają pewne podobne zwyczaje, czy raczej sposób w jaki żyją.
Po pierwsze dużo się ruszają w naturalny sposób, spacerują, uprawiają ogródki, są aktywni fizycznie przez cały dzień, umiarkowanie, ale regularnie. Ta naturalna aktywność jest bardzo ważna dla zdrowia.
Po drugie, jedzą więcej roślin niż mięsa. Jedzą mięso, ale mniej. I jedząc stosują zasadę 80/20 czyli najadają się do 80%.
Po trzecie, mają powód by wstać rano z łóżka.
Po czwarte, funkcjonują w społecznościach osób w różnym wieku. I młodszych, i starszych.
Piją kawę, trochę alkoholu.
Żyją w społecznościach i z poczuciem, że ich życie nadal ma wartość. Na przykład na Sycylii, gdy idziesz do baru, masz cały przekrój wiekowy. Od bardzo młodych, do bardzo dojrzałych. Razem celebrują życie.
W Japonii istnieje koncept, że gdy się rodzisz zostajesz przypisana do grupy czterech, pięciu osób, które potem trzymają się ze sobą przez resztę życia. Nie muszą być spokrewnieni. Jak jedna osoba ma problem, pozostałe pomagają. Czyli czują przynależność do grupy i czują wsparcie.
/Ewa/ Nie czują się samotni i pozostawieni sami sobie…
/Lisa/ No właśnie. A w niektórych społecznościach życie jest tak zorganizowane, że przynajmniej jeden dzień w tygodniu musi być prawdziwie wypoczynkowy.
I to są takie podstawy. Niezbyt skomplikowane.
Ale w naszym świecie to jest dużo trudniejsze. Jeździmy windami, samochodami, siedzimy przy biurkach, siedzimy całymi dniami przed komputerem, nie ruszamy się, jemy przetworzone jedzenie, nie odpoczywamy, jesteśmy wyizolowani, utraciliśmy nasz cel i sens. I to wszystko jest powodem utraty zdrowia. Aby odzyskać zdrowie konieczne są zmiany w stylu życia.
/Ewa/ Kończąc 50 lat mamy przed sobą 30, a może i 50 lat życia. Co zrobić, aby jak najwięcej jeszcze z tych lat wycisnąć?
/Lisa/ Uważam, że najważniejsze jest odnalezienie celu. Szukanie odpowiedzi na pytania kim jestem, dlaczego tu jestem? Co jest dla mnie ważne? Co chciałabym robić? I dla mnie to wcale nie oznacza na przykład wielkiej kariery. Raczej dzielenie się miłością i dzielenie się moim doświadczeniem. Potrzebuję tego dzielenia się z innymi, pomagania w odnalezieniu radości życia. Nazywam to ‘doskonałym promiennym zdrowiem’. Oznacza to lśnienie światła twojego ducha przez twoje zdrowe ciało i umysł. Lśnisz ponieważ Twój duch został dopuszczony do głosu i rozpalony. To dużo więcej niż samo zdrowie.
Zdrowie dotyczy ciała i umysłu w dobrej kondycji, doskonałe promienne zdrowie oznacza, że połączyłaś to ze świadomością kim jesteś i jaki jest twój życiowy cel, co promieniuje przez całe Twoje jestestwo.
To jest mój życiowy cel – wspieranie innych w robieniu, stawaniu się, przechodzeniu w ten wymiar samego siebie gdzie odnajdują siebie i swój cel.
A sama również lubię się ruszać, zdrowo jeść, przebywać na powietrzu i czerpać z Natury.
Natura jest bardzo ważną częścią. Drzewa, powietrze, woda, słońce, mają siłę przywracania nam świadomości kim jesteśmy. Natura jest bardzo ważną częścią naszego planu życia do setki.
/Ewa/ Twoja koncepcja „doskonałego promiennego zdrowia ” jest moim zdaniem kluczem do tego co ja nazywam „stwarzaniem siebie na nowo”. Gdy kobieta osiąga 40-45 lat często pozwala, aby odstawiano ją na drugi tor, jakby godziła się z tym, że staje się obywatelem drugiej kategorii. Aby dobrze przeżyć czekające na nią jeszcze 40- 50 lat, konieczna jest zmiana nastawienia. Konieczna jest TRANSFORMACJA. Nie jesteśmy już takie jakie byłyśmy mając 20-30 lat. Jesteśmy inne. Jesteśmy doświadczone, wiemy dużo, widziałyśmy sporo. Nie możemy jednak zasklepić się w poczuciu ‘wiemy więcej, więc jesteśmy lepsze’. Bo ‘lepsze’ i ‘gorsze’ nie istnieje.
/Lisa/ Te 40-45 lat to wiek przełomowy. Tak było ze mną. To wtedy podjęłam decyzję jak chcę spędzić resztę swojego życia. Jako stara kobieta czy jako dojrzała, świadoma w „doskonałym promiennym zdrowiu” kobieta.
Po podjęciu takiej decyzji, trzeba wykonać pewne kroki, które doprowadzą nas do stanu „doskonałego promiennego zdrowia” dzięki czemu będziemy w stanie „stworzyć się na nowo”.
Nasze ciało i metabolizm powoli zmieniają się i za tym trzeba nadążać. Z jednej strony zaakceptować i pokochać, a z drugiej strony podjąć konkretne kroki, aby nie stać się „starą kobietą” w rozumieniu zgorzkniałą i nie akceptującą swojego życia. Aby zachować radość, ciekawość dziecka i być piękną, dojrzałą istotą.
/Ewa/ Jak twoim zdaniem wyglądają te kroki? Jak dojść do tego miejsca, w którym jesteś Ty? Bo przecież właśnie to oferujesz swoim klientkom.
/Lisa/ Dla mnie najważniejszym kolejnym krokiem jest zaakceptowanie, że to jest moja własna decyzja. To po pierwsze.
/Ewa/ Czy to trudne?
/Lisa/ Myślę, że ludzie mają tendencję do chowania się za zaprzeczeniami. Unikają patrzenia na prawdę, z obawy o to co zobaczą, bo nie kochają samych siebie.
Dokonanie samodzielnego wyboru… to jest niezwykle ważne…
Kiedy miałam 20 lat zrobiłam coś, co się nazywa „moje drzewo”. To buddyjski koncept „kochająca delikatność”.
To podejście jakie należy przyjąć w stosunku do samego siebie, aby móc z miłością i łagodnością patrzeć na swoje słabości, aby zaakceptować to jakim się jest, a w efekcie by móc się zmienić. Bo prawda jest taka, że dopóki nie zaakceptujesz prawdy na swój temat, nie będziesz mogła dokonać zmian.
Czasami stykamy się z tak dużą ilością osądów płynących ze strony rodziny, środowiska, że sami zaczynamy osądzać siebie. A to jest źródłem bólu. Dlatego moim zdaniem „kochająca delikatność”, miłość do siebie samej jest magicznym składnikiem niezbędnym w tej podróży do nowej fazy swojego życia po 45-tce czy po menopauzie.
Pielęgnuj „kochającą delikatność” na każdym etapie swojego życia i w każdej sytuacji. Bądź delikatna dla siebie, kochająca samą siebie…. Ale nie leniwa. Nie wyszukuj wymówek, które usprawiedliwią podejście „oh, to dla mnie za ciężkie, zbyt trudne…”.
Czyli po pierwsze Mój Wybór, a po drugie „kochająca delikatność”, a po trzecie Odpowiedzialność Za Samą Siebie, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi.
A najlepsze w tym to, że nie musisz być w tym sama. Prawda jest taka, że to zbyt trudne, by udało się w pojedynkę. Szukaj towarzystwa. Dołącz do grupy, zapisz się na kurs, na zajęcia, zacznij szkołę, zaangażuj się w coś dzięki czemu uzyskasz nowe umiejętności. Przechodzenie przez ten proces pomoże Ci zrozumieć, gdzie masz blokady utrudniające stworzenie siebie na nowo.
W to wszystko włączona jest troska o twoje ciało i jedzenie, którym je karmisz. Plus szukanie odpowiedzi na pytanie kim tak naprawdę jestem, czego chcę od reszty mojego życia? W co wierzę? Co jest moją prawdą?
Aby to wszystko zrobić, potrzebujemy pomocy.
Niektóre z nas pójdą w bardziej w kierunku rozwoju duchowego, coachingu, terapii itd. Jest wiele dróg. Nie ma znaczenia, którą wybierzesz, ważne aby podjąć decyzję i podjąć działanie.
Podsumowując, trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie. Aby wziąć się do roboty i spojrzeć krytycznie na to czego w sobie nie lubisz, potrzebujesz kochającej delikatności w stosunku do siebie, bo przecież jesteś tylko człowiekiem jak każdy inny.
A gdy zaczniesz dzielić się z innymi swoimi prawdziwymi uczuciami, zobaczysz, że inni czują tak samo jak ty. To ważne, by zobaczyć że nie jesteś sama. Dlatego dołączenie do innych grup, innych kobiet jest takie ważne.
/Ewa/ Dołączenie do grup kobiet zmagających się z podobnymi wyzwaniami…
/Lisa/ Tak. Każda z nas ma jakieś wyzwania przed sobą, ale gdy jesteś w grupie, może się okazać, że inni posiadają siłę tam, gdzie ty masz kłopoty, albo że przeszli już przez podobne wyzwania i mogą pomóc je „oddramatyzować” lub podpowiedzieć jak popatrzeć na to samo z innej strony, lub podpowiedzieć jakieś praktyczne rozwiązania np. spróbuj tego suplementu, idź do tego nauczyciela lub na te zajęcia itd.
Im bardziej możemy być bezbronne w środowisku pełnym ufności i bezwarunkowej miłości, tym szybciej możemy się rozwijać. Dlatego powinnyśmy otaczać się osobami wiedzącymi czym jest miłość. Bo wszystko jest związane z miłością i wsparciem duchowym.
/Ewa/ Osoby przychodzące do ciebie, przychodzą z powodu różnych problemów. Oferujesz zajęcia z jogi i fitness, więc pojawiają się u Ciebie osoby z różnymi wyzwaniami, z bólem, problemami ze stawami, nadwagą, słabością. Jak podchodzisz do nich? Bo rozumiem, że w rzeczywistości oferujesz swoim klientkom nie tylko fitness i jogę… ale rodzaj transformacji obejmującej ciało, umysł i ducha. Czy mam rację?
/Lisa/ Tak. Używam słów „fitness” i „joga” jako słów wytrychów, aby człowiek zrobił pierwszy krok i przeszedł przez próg, bo niezależnie od tego co chcesz ze sobą zrobić, po 50-tce i tak w pierwszej kolejności trzeba zabrać się za swoją kondycję fizyczną. Choć w rzeczywistości fitness to tylko część tego czego potrzebujesz. W rzeczywistości potrzebujesz wellness’u czyli dobrostanu. Do fitnessu dodaję wellness, między innymi samoświadomość ciała, ponieważ właśnie ten element umożliwia dotarcie do głębi siebie.
/Ewa/ Dlaczego jest to twoim zdaniem ważne?
/Lisa/ Świadomość ciała jest językiem ciała, językiem wyrażania emocji jakie się pojawiają. Ciało ma swoją inteligencję, jesteśmy połączeniem ciała i umysłu. Ciało przechowuje emocje, przekonania, wszystko…. Jeśli kultywujesz świadomość ciała uczysz się rozpoznawać odczuwane stany i emocje. I w miarę upływu czasu gdy praktykujesz bycie w kontakcie ze swoimi stanami, uczysz się na moich zajęciach jak je odkodować i rozpoznawać. Co ten stan oznacza? Co ciało próbuje mi powiedzieć?
Na przykład “jestem głodna”. Każda z nas zna ten stan, więc jemy. Ale czasami „jestem głodna” nie oznacza, że naprawdę jestem głodna. Czasami oznacza „czuję się pusta” lub „czuję się mało wartościowa” i jem nie dlatego by zaspokoić ciało, ale by zaspokoić to czego brakuje duszy. A to wielka różnica.
A więc, gdy uczysz się na nowo jak postępować ze swoim ciałem uzyskujesz całkiem nowe narzędzie, które prowadzi cię przez życie, do prawdy o samej sobie i do odkrycia prawdziwej siebie.
Jednym z celów jogi jest połączenie ciała i umysłu. Jesteśmy przecież całością, nie składamy się z osobnych części. Ciało jest bliżej ziemi, a umysł może wykreować dowolnie nieprawdopodobne historie. Ciało jest prostsze, nie wymyśla, ale przechowuje to wszystko co się naprawdę przydarzyło. Przechowuje napięcia, przekonania….
Gdy zaczynam pracę z grupą, zawsze zaczynamy od stanu zrelaksowania, bo ten stan jest stanem uziemienia, a aby się uziemić konieczne jest pozbycie się tego wszystkiego co powoduje, że walczysz z życiem, z osądami, strachem, że znowu ktoś cię zrani, że nie jesteś wystarczająco dobra, tym całym strachem, który jest przetrzymywany w ciele, a powstrzymuje cię od uziemienia się.
A więc gdy już się relaksujesz, gdy leżysz, poddasz się grawitacji, rozluźnisz wszystkie mięśnie, gdy poczujesz że cały ciężar twego ciała jest przyciągany przez ziemię, nagle okazuje się, że jesteś spokojna. Wtedy możesz skoncentrować swoją uwagę na stopach, nie myślisz już wtedy o tej osobie, która powiedziała coś złego na twój temat. Jesteś tu i teraz. A więc ciało przenosi cię do tu i teraz. Inteligencja twego ciała staje się twoim przewodnikiem.
Praktykujemy jogę, by otworzyć ciało na przepływ energii życiowej. I w miarę ćwiczenia tych skrętów, skłonów i rozciągania z oddechem, łączącym nas z życiową energią, uczysz się jak jej używać do wspierania ruchów. W miarę otwierania się i rozwijania umiejętności korzystania z tej energii, zaczynasz ufać. I właśnie to zaufanie jeszcze głębiej cię relaksuje i otwiera, aż w końcu zaczynasz czuć tę energię w sobie, nazywam to „wewnętrznym impulsem”, i właśnie ona staje się twoim przewodnikiem. I to jest wewnętrzne przewodnictwo, które ma możliwość uczynienia cię szczęśliwą.
Tak właśnie wygląda mój fitness.
/Ewa/ Jest naprawdę bardzo inny… hahaha! To wewnętrzne przewodnictwo pomaga w transformacji?
/Lisa/ Tak, bo łączy cię z tym co naprawdę kochasz. Łączy cię z tym co lubisz. Pomaga puścić kontrolę, bo pozwalasz sobie na podążanie za tym wewnętrznym głosem. Nie musisz już kontrolować. W jodze mówi się, że prana czyli życiowa energia jest inteligentna, bo jest siłą twórczą. A więc jeśli cię porusza i prowadzi, jeśli rzeczywiście to praktykujesz to dochodzisz do momentu, gdy mówisz sama do siebie „albo spadasz z mojej drogi, albo mi pomagasz, bo widzę, że jak dotąd to sama tworzę sobie tyle problemów, przez siebie wpadam w niepotrzebne kłopoty, nie potrzebuję ich…”
I przychodzi taki moment, gdy znajdziesz się w stanie zaufania i wdzięczności. Im więcej praktykujesz, tym silniej to czujesz. A im silniej to czujesz, tym bardziej podążasz za tym co jest prawdziwe dla ciebie, tym bardziej życie odkrywa się przed tobą w formie najbardziej ci odpowiadającej. I jesteś szczęśliwsza! To naprawdę piękny stan!
/Ewa/ Czyli widzisz zmiany w osobach od tego pierwszego momentu, gdy przechodzą po raz pierwszy przez próg twego studia?
/Lisa/ Wiele osób mówi mi „Lisa, jesteś taka wolna… jesteś wolna”… oni też chcą poczuć wolność. Wolność od osądów, krytyki, poczucia bycia nieodpowiednim… Właśnie to widzą we mnie.
A mi poczucie wolności daje właśnie podążanie za tym co nazywam moim „wewnętrznym impulsem”, nie dawanie wiary całemu temu śmietnikowi przekonań na mój własny temat jaki mogłabym sobie wytworzyć. Ja po prostu chcę być prawdziwa, pełna miłości, chcę być najlepszą wersją samej siebie. Chcę dobrze wyglądać, chcę być szczęśliwa, chcę robić dobre rzeczy.
Klienci przychodzą przez lata. Szukają czegoś. Trochę czasu zajmuje zdejmowanie starych wdrukowanych w nas uwarunkowań. Robimy to tutaj w łagodny sposób. Pracujemy nad mięśniami, oddechem, dużo się śmiejemy… Najpierw widzę transformację w postawie. Właściwa postawa mówi o poziomie integracji ducha z ciałem i umysłem.
Od czasu do czasu organizuję warsztaty, na których pracujemy bardziej intensywnie, gdzie naprawdę jesteśmy w stanie potrząsnąć wszystkim i spowodować zmianę w sobie.
Ale niektórzy przychodzą na zajęcia raz, dwa lub trzy razy w tygodniu, wtedy zmiany zachodzą wolniej.
Na moich zajęciach wszyscy są dla siebie uprzejmi, jest uczciwość, otwartość. Czujemy się tu wystarczająco bezpiecznie, by poczuć się sobą. Niektórzy komentują swoje słabości, lub swoją ciężką pracę, a od innych dostają wsparcie.
/Ewa/ Na swojej stronie piszesz o podejściu ‘nie-atletycznym’. Opowiedz nam coś więcej o tym.
/Lisa/ Moje zajęcia nie są nastawione na wzmocnienie mięśni i nie są dla osób, które chcą wygrywać zawody w ściganiu się, kto będzie pierwszy na szczycie góry…
Stosuję podejście … poczujmy się komfortowo w tym ciele… niech nam będzie dobrze… poprawmy swoją postawę… bądźmy silniejsze… bardziej elastyczne… aby łatwiej było stawić czoła wyzwaniom… a nie ‘zróbmy 100 pompek’… mam takie bardziej globalne podejście.
W Ameryce Północnej, tylko 20% populacji ma atletyczną kondycję, a 80% nie ma zainteresowania w tym kierunku. Ja lubię pracować z tymi 80%, aby polubili ruch! Czuję się świetnie! Mam tyle energii! I o wiele mniej bólu! Lepiej wyglądam! Czuję się silniejsza! I sprawia mi to przyjemność.
/Ewa/ I w ten sposób doszłyśmy do początku naszej rozmowy. Gdy zapytałam cię, dlaczego pracujesz z grupą 50+ z twojej odpowiedzi zrozumiałam, że praca z tymi ludźmi jest bardziej satysfakcjonująca i daje ci więcej radości.
/Lisa/ Lubiłam pracować z każdą grupą wiekową. Ale życie jakie znamy zmienia się. Jako ludzkość jesteśmy w punkcie w jakim nigdy wcześniej nie byliśmy. Jest więcej osób starszych, niż młodszych. Nigdy wcześniej tak nie było. Dlatego niezwykle ważne jest, aby upewnić się, że osoby starsze są w stanie zająć się sobą, że się nie poddają, nie tylko upijają się siedząc przed telewizorem i obrastając w tłuszcz.
I to właśnie robię. Jestem też dobrym przykładem nie tylko dla kobiet, ale też i dla mężczyzn po pięćdziesiątce. A nawet dla młodszych kobiet, które patrzą i mówią „WOW! Ona jest po pięćdziesiątce?”
Dlatego lubię pracować z tą grupą wiekową. Bo to jest ważne. Bo sprawia mi przyjemność. I myślę, że w miarę upływu lat, będę pracować z młodszymi osobami, bo one nadal będę około 50-tki, a ja będę coraz starsza.
/Ewa/ Dlaczego?
/Lisa/ Bo ta grupa wiekowa, nadal będzie potrzebować mojej wizji. I będą potrzebowali widzieć, że można dobrze się starzeć. I ta transformacja, o której mówiłaś, kiedy dochodzimy do wieku czterdziestu pięciu lat i zastanawiamy się co dalej, że wcale nie jest tak strasznie. To piękne miejsce do którego dochodzimy. Uwielbiam moje lata pięćdziesiąte. Uwielbiam siebie w tym wieku i moje życie w tym wieku. Jestem spokojniejsza, mam większa wiedzę, mam więcej siły, a moje ciało choć nie jest takie samo jak kiedyś, to pod niektórymi względami jest lepsze.
/Ewa/ To jak dokonać zmiany, od czego zacząć?
/Lisa/ Mam taką koncepcję dużej zmiany jaką można osiągnąć zmieniając tylko jedną rzecz dziennie, czyli niewielkim wysiłkiem.
Tak. I to nawet nie musi być jedna zmiana zawsze z tej samej kategorii. Na przykład zakładasz, że zmienisz coś w odżywianiu i w nastawieniu psychicznym. Jeśli dokonasz jednego dobrego wyboru dziennie na przykład „dzisiaj idę na spacer” lub „dzisiaj zjem wystarczająco dużo warzyw np. zrobię zielone smoothie”, lub „dzisiaj nie zjem nic słodkiego” lub „zjem mniej niż normalnie”, lub „dzisiaj, bez względu na to jak będę się czuła, nie będę narzekać”. Jeśli każdego dnia wykonasz taki wysiłek, aby dokonać tylko jednego zdrowszego wyboru…
/Ewa/ Dowolnego?
/Lisa/ Tak dowolnego. Bo w pewnym momencie energia płynąca z twoich wyborów zacznie się kumulować. I w miarę jak ta energia się kumuluje, poprawia się także twoje samopoczucie. A w miarę jak ta energia się buduje, to zmiany które wymagały wysiłku, staną się naturalnym wyborem i będziesz miała poczucia, że wcale nie są tak bardzo trudne. Zobaczysz i poczujesz na sobie skumulowany efekt swoich małych decyzji każdego dnia.
Bardzo często ludzie myślą o zmianie stylu życia na zdrowszy jak o Himalajach! Boże! Muszę zrezygnować ze wszystkiego co kocham! Na pewno nie dam rady! A poza tym to nie ma sensu. Czy warto rezygnować z tych małych przyjemności?
/Ewa/ Masz rację! Bardzo często słyszę od osób nie prowadzących nazbyt zdrowego stylu życia, że w ich odczuciu te zmiany, to dla nich koniec życia! Bo wydaje im się, ze muszą zrezygnować ze wszystkiego.
/Lisa/ No właśnie. W mojej książce zachęcam do jednego zdrowego wyboru dziennie, bo jeśli będziesz codziennie dokonywała takiego świadomego wyboru, z czasem zmieni się twoje naturalne nastawienie, zmieni się twoja percepcja otaczającego cię świata i będziesz czuła się dużo lepiej. A im lepiej się czujesz, tym łatwiej przychodzą zdrowe wybory. Z czasem to co wydawało się Himalajami, stanie się twoim naturalnym stylem życia, naturalnym wyborem. I o to chodzi!
/Ewa/ Bardzo podoba mi się koncepcja jednego małego wyboru dziennie. Bo przecież nie chodzi o to, że jeśli postanawiam dzisiaj nie używać cukru, to nie będę go używać już nigdy. Chodzi tylko o ten jeden dzień. A z czasem zaczniemy przyzwyczajać się do smaku nie-słodkiego i na zawsze przestajemy używać cukru.
/Lisa/ Dokładnie. Jeśli dzisiaj postanawiasz zjeść mniej, to wybór mniejszego talerza, będzie bardzo pomocny.
Podam inny przykład. Mój syn jest dyslektykiem. I szkole podstawowej praca nad tym zajęła mi dużo czasu i nerwów, aby znaleźć rozwiązanie by polubił czytanie. W szkole w kółko powtarzali, że musi czytać codziennie przez 30 minut. A w domu wyglądało to tak, że walczyliśmy przez 40 minut, aby czytał przez 30. To było naprawdę wyczerpujące. I mało zabawne.
Aż któregoś dnia doznałam olśnienia. Zamiast walki przez 40, aby czytał przez 30 minut, niech czyta jedną stronę dziennie. Czasami na stronie był tylko jeden akapit, czasami cała strona, ale za to nigdy nie było walki. Bo nie miał problemu z czytaniem jednej strony dziennie. To wystarczyło, aby dokonać ogromnej zmiany. To samo było z francuskim. Kazali mu uczyć 10 słówek dziennie. Przy 10 nawet nie chciało mu się zaczynać uczyć, ale jak zmieniliśmy do 5 słówek dziennie, uczył się i robił postępy. Po tych zmianach zrobił ogromne postępy.
I w ten sposób syn nauczył mnie, że można osiągnąć więcej robiąc coś systematycznie, chociaż mniej, ale za to codziennie, niż robiąc więcej od czasu do czasu.
Pracując z klientami w latach 70-tych postanowiłam zacząć używać dokładnie takiego samego podejścia. Mało, ale codziennie. Każdemu się udawało w czasie zajęć. I co? Za tydzień wszyscy wracali na zajęcia!
Po roku wszyscy się dziwili, że mam taką frekwencję na swoich zajęciach. Więc postanowili zrobić promocję typu „pierwsze zajęcia za darmo”, by jeszcze więcej osób przychodziło. I to było dla mnie kolejne odkrycie. W zestawieniu z nowymi osobami, zobaczyłam jak wielki postęp zrobiły osoby chodzące przez rok na moje zajęcia.
Dlatego dzisiaj po tych latach, wiem bez cienia wątpliwości, że jeśli codziennie będziesz robiła małe kroki, dokonasz wielkich zmian w swoim życiu. Jedynym warunkiem jest to, że ma to być wybór świadomy. Nie twórz sobie Himalajów tam, gdzie są tylko małe wzgórza. Na przykład spacer – najtrudniejszą decyzją jest ruszyć się z kanapy na drugą stronę drzwi wejściowych…
/Ewa/ No tak, najtrudniej jest założyć buty…
/Lisa/ No właśnie, a jak już wyjdziesz za drzwi, opór mija. A sam spacer jest bardzo przyjemny, czy nie? Czujesz się dużo lepiej, ciało i mózg funkcjonują inaczej…
/Ewa/ I tutaj chciałam zakończyć naszą rozmowę, ale przypomina mi się temat wsparcia. Z mojego doświadczenia niezwykle ważny, bo bardzo łatwo ześlizgnąć się do starych nawyków. Jak pamiętać o jednym zdrowym wyborze dziennie?
/Lisa/ My mamy coś co nazywamy „odpowiedzialna koleżanka”, osoba z którą umawiasz się na wzajemne motywowanie. To może być ktoś w biurze lub przyjaciółka, czy ktoś z rodziny. I nawzajem upewniacie się, że będziecie to robić. Przypominacie sobie nawzajem i sprawdzacie „a co ty dzisiaj zrobiłaś?”. Innym rozwiązaniem jest zapisanie się na zajęcia takie jak moje. Dla moich klientek decyzja uczestniczenia w zajęciach jest upewnieniem się, że będą robić dla siebie coś pozytywnego. My na zajęciach przede wszystkim ćwiczymy, ale cały czas mówię też o nastawieniu.
/Ewa/ Twoje zajęcia są pełne radości. Nie widziałam tego nigdzie wcześniej. Zajęcia w których miałam okazję uczestniczyć były skupione na wysiłku fizycznym. A u ciebie jest inaczej, dlaczego?
/Lisa/ To wzięło się z mojego doświadczenia tanecznego. Uwielbiam ruszać się, ruch daje mi tyle przyjemności, odczuwanie ruchu i odczuwanie połączenia ze sobą. Każdy ruch, który wykonuję daje mi radość i to przekazuję moim uczniom. Po drugie mam fantastyczne podkłady muzyczne, nie takie pompujące bity, ale muzykę dotykającą emocji, przyjemną do słuchania, dającą przyjemny rytm. Niezależnie czy do uspokojenia czy do pobudzenia.
Nie podchodzę do siebie zbyt poważnie. Wydaje mi się, że w tych stanach znajduję się w istocie mojego wewnętrznego dziecka, w konsekwencji np. mogę robić błędy, mogę mówić czasem bardzo zabawne rzeczy. Czuję się zrelaksowana ze świadomością kim jestem. Lubię się ruszać, więc czasem spontanicznie wymyślam ćwiczenia. Gdy zaczynamy zajęcia ustalamy czy dzisiaj koncentrujemy się na tym jak poprawić siłę połączoną z elastycznością, to ustala rodzaj ćwiczeń i to bierze się z mojego doświadczenia tanecznego.
/Ewa/ Twoje doświadczenie taneczne jest znaczącą częścią twojego sukcesu. Bo w tańcu, na czas tańca jesteśmy w stanie się wyzwolić od świata zewnętrznego i zejść do sedna tego kim jesteśmy. Wiem z własnego doświadczenia jak potężną moc uzdrawiającą ma taniec. A ty połączyłaś taniec z innymi ćwiczeniami.
/Lisa/ Chodziłam do szkoły przez 10 lat w pełnym wymiarze. Mam licencjat z tańca współczesnego, mam magisterium z terapii tańcem, uczyłam się wszystkich technik integrujących ciało i umysł, mam sporą wiedzę na temat ciała, koordynacji ruchu, orientacji w przestrzeni i podejścia pedagogicznego. Tak więc to, co może wyglądać na spontaniczną zabawę i nią w rzeczywistości jest, jest również oparte na wiedzy jak właściwie wykonać każdy ruch. To powoduje, że na moich zajęciach wszyscy są zajęci wystarczająco, by powracać na kolejne zajęcia.
/Ewa/ Dziękuję! Mam nadzieję zobaczyć cię kiedyś w Polsce prowadzącej zajęcia. Co ty na to?
/Lisa/ Bardzo chętnie. Powiedz tylko kiedy.
*************************
Odwiedź stronę internetową Lisy Age Smart Fitness.
#LisaMcLellan #sportpo50 #zmiana #znienacka45 #kobietadojrzała
Barbara Lynx napisał
Świetna babka. I rzeczywiście pomysł, aby wprowadzać jedną zmianę dziennie chyba trafia w sedno. Tym bardziej, że to powinien być nasz własny wybór, a nie ustalona „powinność”. Mam tyle jeszcze nawyków do zmiany, że muszę pomyśleć co mnie najbardziej zmotywuje do dalszych działań 🙂
Ewa napisał
Ciekawa jestem co to będzie 🙂
Barbara napisał
Prosty przekaz dotyczący dla niejednej z nas właśnie trudnych spraw-a właściwie podjęcia decyzji, od której może przecież zależeć komfort życia! Świetny artykuł!