Zadzwonił telefon, w słuchawce nieznany kobiecy głos. Przedstawiła się spokojnie, a jednak poczułam jak martwieję i czas się zatrzymuje. To była Jego Żona. W czasie tej rozmowy telefonicznej po raz pierwszy zrozumiałam, że Jego Żona nie jest wyimaginowanym fantomem istniejącym w jakiejś bliżej nieokreślonej przestrzeni.
Brzmi nieprawdopodobnie? Infantylnie? Wiem. Ale taka jest prawda. Do tej pory uważałam „jego żona, jego sprawa i jego problem”. A jednak było mi przykro. Czy była to tylko solidarność jajników? Czy coś więcej? Chyba dotarło do mnie, że jestem tylko częścią pewnej układanki. Nieświadomie stałam się częścią dynamiki pewnego związku, którego istnienia nie dopuszczałam do świadomości. I czułam się z tym jakby ktoś mnie użył do czegoś, na co zgody nie było.
Nie była agresywna, nie obrażała mnie, nie krzyczała. Chciała tylko wiedzieć, czy nadal się spotykamy. Chciałam wypluć z siebie, żeby go sobie zabrała, bo już nie jestem zainteresowana, ale ugryzłam się w język. Nie spotykaliśmy się już ponad pół roku. A jednak ona zadzwoniła do mnie. Widocznie nadal między nimi się nie układało, albo coś kręcił, albo spotykał się z inną, ale o tej innej ona jeszcze nie wiedziała. To wszystko działo się 20 lat temu, a oni do dzisiaj, naprawdę, do dzisiaj są małżeństwem.
Niewierność nie zabija związku.
Możesz niewierność nazywać zdradą, ale czy każdy by to tak nazwał? Czy poszukiwanie seksu poza stałym związkiem jest złe, jeśli partner wciąż odmawia, nie jest w nastroju, nie ma ochoty na kolejny raz, zapowiada, że seksem już nie jest zainteresowany i zawiesza interes na kołku? Jeszcze jest jedna wredna wersja zapewniania, że oczywiście chce, ale przy każdej okazji znajduje wymówkę lub nagle przedwcześnie zasypia.
Czy warto męczyć się i być ofiarą stereotypu, że się męża/żony nie zdradza, skoro fakty są jakie są? Przeczą stereotypom. W Polsce znacząca większość osób będących w stałych związkach zdradza. Statystycznie osiem osób na dziesięć zdradza swojego stałego partnera. Wśród tych ośmiu osób jest pięciu panów i trzy panie.
Jest jakaś ogromna rozpadlina pomiędzy tym co sądzimy, a tym co robimy. Bo jeśli sądzimy, że seks pozamałżeński jest zły, to skąd u diabła bierze się tych osiem na dziesięć osób? Czy bezmyślnie ulegamy chuci? A może w głębi ducha wcale nie sądzimy, że robimy coś złego idąc do łóżka z kimś innym niż stały partner? Tylko nie chcemy tego głośno przyznać.
Już nie raz pisano o tym, że monogamia jest dla człowieka nienaturalna. A jednak usilnie trzymamy się pazurami przekonania, że monogamia to jedyny słuszny scenariusz na życie. I podobnie jak drogowców pierwszy śnieg, nas zawsze zaskakuje odkrycie, że ukochany ma kogoś na boku.
A podobnie jak małymi krokami nadchodzi zima i drogowcy nie powinni być zaskoczeni, zdrada nie pojawia się nagle. Nadchodzi małymi krokami obojętnienia.
Może przyszedł czas na to, aby przestać się oszukiwać, że spędzimy w związku monogamicznym z wybrankiem resztę życia. Dzisiaj nie wyobrażamy sobie innego scenariusza, ale możliwe jest, że spędzimy z danym partnerem resztę życia, ale po drodze mając innych partnerów seksualnych, za przyzwoleniem i wiedzą drugiej strony.
Wybierając sobie partnera na życie nie wybierasz go na podstawie tego jak jest ci z nim łóżku, choć to też jest istotne. Oceniasz inne rzeczy. Czy lubisz z nim spędzać czas, czy możesz na nim polegać, czy macie o czym rozmawiać, czy będziesz go nadal ciekawa za 5 lat. To dlaczego niewierność seksualna ma być tak mega istotnym czynnikiem decydującym o istnieniu bądź zakończeniu związku?
Może być tak, że decydujesz się na związek osobą, z którą czujesz wyjątkowe pełne połączenie. Nie wyobrażasz sobie życia bez niego. Macie podobne przekonania, światopoglądy, zainteresowania, cenicie podobne wartości, dobrze jest wam w łóżku. I tak to trwa kilka lat. Aż przychodzi moment, kiedy zupełnie nagle jak grom z jasnego nieba zakochujesz się w kimś innym. Jak to? Dlaczego? I co wtedy?
Możesz przeczekać. Z zakochaniem podobnie jak z grypą, najlepiej przeleżeć w łóżku, w spokoju, aż w końcu przychodzi moment, kiedy następuje przesilenie i gorączka ustępuje. Nie musisz dzwonić, szukać pretekstów do spotkania i pisania setki maili. Naprawdę nie musisz. Możesz przeczekać. No ale co jeśli nie możesz? Co jeśli naprawdę nie możesz zacisnąć ud i przeczekać?
Zakochanie się w kimś innym niż stały partner nie pojawia się znikąd. Zakochujesz się, bo w twoim stałym związku pojawiła się mała szczelina, pęknięcie, do którego oboje dopuściliście. Nagłe zainteresowanie kimś innym wnika w to pęknięcie i wypełnia pustkę wchłaniającą to, co was łączyło. Obie strony coś przeoczyły, przestały dbać o ważną część tego wyjątkowego połączenia jakie mieli.
Ukryć, czy nie ukrywać faktu, że się zdradziło? Oczywiście zwykle trzymamy to w sekrecie. Z badań wynika, że tylko trzy na dziesięć osób zdradzających wyjawia ten fakt.
Ale dlaczego trzymamy ten fakt w sekrecie? Chcemy uważać, że nic się stało? Nie wiemy co z tym fantem zrobić? Boimy się, że partner odejdzie? Ale czy twoim zdaniem partner, z którym zdecydowałaś się spędzić życie, nie wyczuje, że coś jest nie tak? Czy trzymanie takiej tajemnicy to nie jest decyzja, która ma swoje poważne konsekwencje? Co z tego, że partner zostanie dłużej, skoro ta wyjątkowa relacja jaka kiedyś was łączyła ulegnie jeszcze głębszemu osłabieniu? I tak odejdzie, tylko później. Bo nie zniesie życia w obojętności.
Czy niewierność zabija związek? Przez jakiś czas po wyjawieniu sekretu może nie być miło i spokojnie. Zdradzony ciśnie kluczem francuskim o ziemię, serce zaboli, pojawi się panika i strach. Nikt z nas nie czuje się komfortowo w sytuacji konfrontacji, a co jeśli konfrontacja jest szansą na naprawienie tego, co się między wami zaczęło psuć? Może jest to szansa na znalezienie nowego wyjścia i nowych rozwiązań. Konfrontacja ma jeden ogromny plus. Oczyszcza atmosferę i wzmacnia więź. Lepsze to, niż powolna śmierć związku.
Niewierność nie zabija związku, obojętność zabija skuteczniej.
#zdrada #niewierność #związki #intymność
Ewa napisał
Bardzo to bliskie moim przekonaniom, które ukształtował ponad dwudziestoletni związek, w którym bywało gorąco i bardzo chłodno… Szczęśliwe życie razem to dla mnie konieczność zaakceptowania, że nikt nikogo na zawsze, w każdej chwili uwielbiać nie może i czasem kogoś innego przez chwile sie uwielbia. Pozdrowienia!
Grazyna Naszkiewicz-Smukalska napisał
Bolesność zdrady pojawia się wtedy, gdy ma się silną wiarę w wieczną miłość(czyt.fascynację) a to tak nie działa. Miłość się kończy prędzej czy później, narkotyk w naszym mózgu powoli przestaje działać, a jeszcze dookoła tyle na nowo fascynujących osób. Najważniejsza jest umiejętność puszczenia partnera „wolno” zachowując sympatię i przyjaźń oraz lojalność.Ale to sprawa kultury i -nie uwierzycie- miłości. Puściłam ,bo kochałam i nie chciałam unieszczęśliwić żadnego z nas. Do miłości nie można zmusić,niczym ,żadnym szantażem. Do dziś mam przyjaciela i patchworkową rodzinę. Przyjaźń i zrozumienie, umiejętność wybaczania- to jest bezcenne.
Ewa napisał
A czy można dzielić życie ze swoim partnerem, dając mu przyzwolenie na innego partnera seksualnego? lub na odwrotnie czyli uzyskując takie przyzwolenie?
Teppic napisał
Oczywiście. Rzecz jasna, jesli działa to w obie strony. ;]
Ewa napisał
A czy znasz takie pary?
Grazyna Naszkiewicz-Smukalska napisał
Nie sądzę, żeby to się udało na dłuższą metę,chociaż takie układy istnieją ,ale najczęściej są podyktowane układami merkantylnymi,które potrafią wiązać silniej niż jakiekolwiek uczucia. W związku mamy silne poczucie posiadania a nie dzielenia się- haha. Okiełznać zazdrość też nie jest łatwo, zazdrość o gesty, słowa itp. Ale ludzie ciągle próbują jakoś wyjść z tego impasu monogamii.
Ewa napisał
Zazdrość.. poruszyłaś ważną sprawę. Bo czym jest zazdrość? Skutkiem niskiej samooceny? Szczerze mówiąc, po co mi partner, który woli kogoś innego? Jego strata. Czy takie postawienie sprawy nie zmienia odczuwania? Czy zazdrość nie jest tylko urażoną miłością własną, strachem przed potwierdzeniem wobec samej siebie – o czym podświadomie już i tak bardzo dobrze wiemy – że jesteśmy nic nie warte? Tylko dlaczego to partner ma dyktować jakie mam poczucie własnej wartości? Przecież to nie zależy od niego…
Grazyna Naszkiewicz-Smukalska napisał
Masz rację Ewo, ale ja mam na myśli tę zazdrość ,która nie upokarza ale strasznie, rozczarowująco, boli.Trudno ją znieść.